Mój Oliwier wygląda zupełnie jak to szare urocze zwierzątko z Australii, którego fanką jest jego mama. Jest podobnych rozmiarów, chodzi ubrany na szaro, koali się do nogi, czasem ma ostre pazurki i jest przesłodki. Jedyne co odróżnia go od tego ospałego misia, to energia! W przeciwieństwie do tego stworzonka - Oli ma jej tyle, że mógłby nią obdarować całą klasę na lekcji fizyki albo wszystkie babcie siedzące w kościele! ;) Jeśli myślicie, że nie da się być w kilku miejscach na raz, koniecznie musicie nas odwiedzić, mamy tutaj żywy tego przykład. Przykład owy, gdy jest w jednym miejscu, oznacza to ni mniej, ni więcej - że śpi. Śpi sobie przytulony do swojego misia, nowego, i już ukochanego! I czasem pożycza go mamie. :)
piątek, 19 września 2014
sobota, 13 września 2014
Starbucks / VSCOcam
Rok temu było TAK.
A dziś? Ta sama przepyszna kawa, zapach, smak, błogość. Ci sami ukochani chłopcy, choć nieco już starsi. Ta sama najlepsza kawiarnia, choć miejsce inne. Ta sama inspiracja zdjęciami z ajfonowej aplikacji, choć nie tej samej. Te same uśmiechy. Inna pogoda, piękna! No i czworonożny pluszowy towarzysz. I Oli, który zamiast siedzieć ładnie, do pani w kącie podbiega i kawę przez słomkę chce jej wypić. Albo gazetę zjeść. Oli który spaceruje w tę i z powrotem wzdłuż kanapy, który rzuca się z tatą poduszkami, albo podkrada cynamon... Który biegnie do pozostawionego samotnie kubka, i piankę łyżeczką chce wyjadać, gdy nasza już zniknęła... Oli informujący każdego gdzie siedzi mama i tata. Oli najsłodszy. Oli najukochańszy. Oni dwaj.
Czy można chcieć czegoś więcej? Nie śmię.
piątek, 12 września 2014
20 MSC!
już za chwilkę skończę 20 miesięcy!
Na powitanie mówię słodkie "cieeeeeść!".
Na pytanie "jak dzidziuś śpi" - zamykam oczka i chrapię (oczywiście na niby).
Potrafię sobie coś przypomnieć, np. zabawy z dziadkami, gdy nagle wykrzykuję "baba, dziadzia" jadąc samochodem lub bawiąc się w domu.
Gdy rodzice mnie o coś pytają odpowiadam "tia" lub "nie nie nie" w zależności na co mam ochotę.
Radośnie krzyczę "SIADAA!" gdy siadam na swoim krzesełku, lub gdziekolwiek...
Komunikuję wszem i wobec o najmniejszym "kuku" jakie sobie zrobiłem i cmokam przy tym ustami, jak mama nie pocałuje od razu, żeby jednak. ;)
Malutka ranka jaką miałem na dużym palcu u stopy stała się kultem i codziennie po kilkanaście razy rodzice musieli ją całować, ja sam zresztą też...
Moją bezapelacyjnie ulubioną bajką jest BRUM BRUM, angielska bajka z 1991 roku o samochodziku, którą tata znalazł przez przypadek, i której domagam się przy każdym posiłku.
Widząc autobus śpiewam "śi śi śi", z piosenki "the wipers on the bus go swish swish swish"
Zaczepiam obcych w sklepie czy gdziekolwiek, zupełnie się nie bojąc/wstydząc, i bezwzględnie kupuję ich swoim urokiem.
Zamiast chodzić - biegam.
Umiem puszczać samochodziki.
Zasypiam w swoim łóżeczku w dzień i w nocy.
Umiem pić "piciu" przez słomkę i z dzióbka.
Moje aktualnie ulubione zabawy to rysowanie, nakrywanie się kocykiem jak duszek, oglądanie książeczek i łaskotanie rodziców po nosku lub wkładanie w niego palców.
Jestem strasznie ciekawski i co chwilę pytam: "mamo! a tio tio?" "tatooo! o! tio tio? "tio tio?"
Umiem naśladować wszystkie znane mi zwierzątka.
Przed zaśnięciem mówię "cicho", "papapa", "hrrrrr..."
Umiem otwierać zamknięte drzwi.
Już prawie wcale nie płaczę jak skądś spadnę, chyba się zahartowałem.
Mam swoją nową miłość "ciuciu", więc rodzice muszą się pilnować by nie zostawiać słodkości w zasięgu mojego wzroku. ;)
Sam (prawie) ładnie jem widelcem.
Jestem strasznie sprytny i rozumie już baaardzo dużo, jednym słowem idzie się ze mną dogadać.
(blogger zniszczył moje zdjęcia przyciemniając je, nie wiem dlaczego)
EDIT: już po kłopocie!
czwartek, 11 września 2014
Dzieci lubią zwierzątka...
...a rodzice lody!
Jeśli kiedykolwiek spróbowaliście lodów CE'N'GO, sprzedawanych w warszawskim ZOO, to na pewno po zjedzeniu jednej porcji kupiliście drugą i zastanawialiście się czy przypadkiem nie wziąć jeszcze tego wiaderka na wynos... Dla tych lodów posyłamy diety i ćwiczenia w zapomnienie, dla nich płacimy 20zł za wejście do ZOO... Dla nich w pośpiechu przemierzamy alejki i wydajemy te 8 zł na jedną małą czapeczkę... Później po przekroczeniu wyjścia oczywiście żałujemy, że nie zjedliśmy więcej i już planujemy kolejny wypad! ;) O tych lodach można pisać poematy i piosenki, ale nic nie odda ich nieziemskiego smaku! Nawet moja koleżanka, która nigdy nie przepadała za lodami przyznała, że są to najlepsze lody na świecie! To co, kiedy idziemy do ZOO?
Subskrybuj:
Posty (Atom)